2014/05/29

Little heart bomb / 02

Po tygodniu rozmyślań, płaczu nad blogiem w końcu coś tu zrobiłam. Wizualne doznania też są ważne. Przechodząc do meritum, utknęłam w dziwnym punkcie pisania adieu, dlatego pomyślałam, że dodam tu fragment opowiadania, które jest prototypem adieu. Gdyby nie obejrzenie filmu Co dzień zawdzięcza nocy, czytalibyście właśnie tą wersję pod roboczą nazwą little heart bomb (zainspirowane rownież piosenką o tym samym tytule <klik>) Tak czy inaczej, wszystko ruszyło w innym kierunku i mimo usilnych prób nie umiem tego skończyć.  Coś dłuższego, coś dla osób o mocnych nerwach i być może masochistów też. Osobiście lubię prolog, który, moim zdaniem, wpasowuje się w tekst piosenki powyżej. No i w końcu pojawia się coś co chyba stanie się moją specjalnością - miłosne trójkąty. Swoją drogą, cieszę się, że to jednak adieu dostało zielone światło i jest główną historią mojej twórczości. Resztę zostawiam Wam. Pozdrawiam!

//

PROLOG

         Minęło osiem lat odkąd rozmawiała z nim po raz ostatni. Poprosił ją wtedy, by o nim zapomniała i ułożyła sobie życie z kimś innym; kimś kto będzie w odpowiednim wieku i komu będzie potrafiła oddać całą swoją dusze i serce. Siedziała naprzeciw niego, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. Była młoda, niezaprzeczalnie się z tym zgadzała, ale doskonale wiedziała czym jest związek i czego oczekuje od siebie i od niego w tym układzie. Nawet jeżeli był od niej o cztery lata starszy i powoli zaczynał być całkowicie usamodzielnioną jednostką. Doskonale pamiętała jego słowa, to jak poprzez wątpliwe argumenty starał się przekazać brak jakiejkolwiek przyszłości dla ich pożal się boże relacji. I nie chodziło jej tylko o to, że była w nim zakochana i oczekiwała czegoś więcej aniżeli prostego, pełnego rezygnacji spojrzenia. W jej szesnastoletnim umyśle nie było miejsca na proste, racjonalne rozstania. Wszystko podparte musiało być kłótnią, wymianą krótkich, pozbawionych sensu zdań. Nie tak kończy się coś, co miało trwać wiecznie! Wszystkie jej koleżanki opowiadając o swoich rozpaczliwych zerwaniach, niemal zawsze mówiły o łzach, krzyku i ucieczkach, a więc dlaczego on zachowywał się tak spokojnie, tak jakby nie miało to dla niego znaczenia?

2014/05/21

zatruta melancholia / 01

Pisząc ten fragment byłam pod wpływem J.K.Rowling i jej Trafnego Wyboru. A że zawsze chciałam napisać kryminał to okazało się to być całkiem dobrą bazą. Z setką pomysłów, planem działania i zapałem ruszyłam z pisaniem i... no właśnie i nic. Prawdopodobnie nigdy jej nie dokończę, więc jest to odpowiednie miejsce na jej przechowanie. Może kiedyś dorosnę do napisania kryminału.

//

PROLOG

            Normville było niewielkim miasteczkiem położonym u wybrzeża Morza Północnego.  Liczba  jego mieszkańców zazwyczaj zamykała się w ośmiu tysiącach, jedynie w okresie wakacyjnym ich grono zasilało około pięciuset stałych turystów, którzy doskonale znali się z domownikami. Od ponad dziesięciu lat nikt nie zasiedlił się tam na stałe, a więc naturalne było to, że wszyscy znali się na tyle dobrze, by zamienić ze sobą krótkie zdanie przy porannych zakupach. Normville żyło swoim rytmem; dalekim od tego wielkomiejskiego zgiełku umiejscowionego pośród politycznych batalii.
            Przyjazd Sofii Martinez niejako zaburzył panujący tutaj spokój. Oczy, zapatrzonych w siebie mieszkańców, nagle skupiły się na nowej ofierze, która pojawiła się niespodziewanie u bram ich miasta. Nowa postać nie tyle wzbudzała ciekawość co złość, bowiem ład i porządek, nieprzerwanie tu panujący, został nieoczekiwanie zburzony. Intruz wkroczył na ich obszar bez wcześniejszego alarmu, a to nie mogło zostać zaakceptowane bez słowa krytyki.  
            Jej pojawienie wzbudziło mieszane uczucia. Kobiety z zazdrością patrzyły na jej eleganckie, dobrze skrojone kostiumy i drogie buty. Mężczyźni zaś podzielili się na trzy obozy, gdzie jeden z nich pałał do niej niechęcią, drugiemu była obojętna, a trzeci z kolei przedstawiał mężczyzn zafascynowanych nową kobietą w ich mieścinie. Od dnia, w którym pojawiła się w tym przyzwoitym, ponurym miejscu wzbudzała skrajne emocje, na czym niekoniecznie jej zależało.

2014/05/01

tu étais formidable, j'étais fort minable

Szybka zmiana koncepcji. Mam za dużo pomysłów, za dużo rozgrzebanych opowiadań, prologów, które nigdy nie będą kontynuowane i planów na następne historie. Poddałam się więc fali popularności blogów ze wszystkim i z niczym. Muszę się w końcu gdzieś uzewnętrznić, bo nagromadzony przez lata materiał skończy swój żywot w czeluściach komputerowego kosza, a przecież nie o to chodzi w pisaniu, prawda? Potrzebuję miejsca, gdzie coś opublikuję bez zobligowania się do pisania dalszej części. Kilka razy już prawie rozpoczynałam taką zabawę i jeszcze szybciej usuwałam to, co zdołałam założyć,  nadeszła więc pora, by coś z tym zrobić. Pewnie na początku będę zasypywać ten niewielki skrawek Internetu masą swoich wytworów, które i tak w pewny jesienny dzień pomniejszyły się o połowę, ale z upływem czasu wrzucę tu coś raz na miesiąc albo nawet i rzadziej. Tak czy inaczej, blog  ten pewnie przetrwa dłużej niż te powstające przez ostatnie pięć lat. Może kiedy przypomnę sobie wszystkie napisane historie, zacznę którąś kontynuować, w końcu jestem tak nieobliczalna w swoich pomysłach na odpychanie nauki. Zainteresowanym dziękuję za uwagę i obiecuję, że niebawem wystartuję. Pozdrawiam!