2015/01/22

Delta Charlie Delta / 05-1

Od strony technicznej -  będzie to opowiadanie trzyczęściowe. Początkowo chciałam, by pojawiały się one w odstępach cotygodniowych, jednak zważywszy na okoliczności sądzę, że przerwa będzie ruchoma. Myślę, że jest to z korzyścią dla osób czytających jak i mnie samej. Nadal pracuję nad zakończeniem dwójki i stworzeniem trójki.
Tytuł nawiązuje do kodu policyjnego we Francji - DELTA CHARLIE DELTA (décédé - zgon) używanego podczas zgonu na miejscu wezwania. Niestety nie mam pojęcia, czy ten sam obowiązuje w Polsce. Główną inspiracjami są filmy Les Chansons d'Amour oraz La Belle Personne, które to swoją drogą polecam miłośnikom smutnego kina oraz fontanna cosmopolis w Toruniu.
Trudno mi napisać cokolwiek. Ostatnio jestem emocjonalnie zniszczona i prawdopodobnie dzięki temu miałam niebywałą szansę napisać tą właśnie historię. Pomysł narodził się już w czerwcu, kiedy siedziałam przy fontannie w nocy a reszta dopełniła się listopadowego południa, kiedy to postanowiłam bliżej poznać Louisa Garrela. Tamtego pięknego dnia obejrzałam dwa skrajnie przejmujące filmy (patrz pierwszy akapit) i postanowiłam stworzyć coś nazbyt emocjonalnego, przepełnionego nadzieją i smutną prawdą o życiu.
 No cóż, słaba zachęta, aczkolwiek to cała ja - dramaty, łzy i smutek w każdym przejawie artyzmu są moim chlebem powszednim. Jest to dla mnie ta część mojej twórczości, która odgrywa niesłychanie ważną rolę w moim pisarskim dojrzewaniu.
Dziękuję  za każdy przejaw zainteresowania. W razie pytań doskonale wiecie, gdzie mnie szukać :)



Delta Charlie Delta

CZĘŚĆ I

SPOTKANIE


Ce cœur qui bat, pour qui, pourquoi 
Qui bat trop fort, trop fort*

Mathias tego ciepłego, czerwcowego dnia irytował go wyjątkowo mocno. Snuł się po pokoju, mrucząc pod nosem regułki na jutrzejszy egzamin, od czasu do czasu dorzucając kilka komentarzy dotyczących beznadziejności życia i teorii rewitalizacji miast. I choć przez cały ten czas starał się go wspierać, tak w pewnym momencie frustracja, którą gromadził od przeszło tygodnia, wydarła się z niego pod postacią krzyku i złowrogiego spojrzenia. Louis wstał niespodziewanie od biurka, przy którym spędzał zdecydowanie większość swojego czasu, rzucając w kolegę kilkoma papierowymi kulkami.
- Zamknąłbyś się na dwie pieprzone minuty! - powiedział zdenerwowanym tonem, przechodząc do kuchni, gdzie czekała na niego butelka schłodzonej wody. Dzień był upalny; ledwie wytrzymywał w tym małym mieszkanku na rogu ulicy Faubourg i Léon Dierx, nie wspominając o Mathiasie, który przeżywał egzaminową gorączkę. Jakby już na samo wspomnienie o nim w myślach, chłopak pojawił się w progu pomieszczenia ze skruszoną miną, odkładając na lodówkę trzymane w dłoniach notatki.
- Pójdziemy dziś na piwo? Słyszałem, że koło nowej fontanny mają jakiś nowy pub.
Brunet mruknął coś niewyraźnie, przymykając na krótką chwilę oczy. Nie zabij go, tylko go nie zabij - powtarzał jak mantrę, omijając spojrzeniem bladą twarz kolegi.