Nadeszła naprawdę wiekopomna chwila, bowiem zawsze mi się wydawało, że wydam ten prolog pod nieco inną postacią (choć wydam to za duże słowo, być może lepsze byłoby opublikuję). To był i prawdopodobnie nadal jest, najważniejszy projekt w mojej pisarskiej karierze (bardzo ładne słowo swoją drogą), z którego jestem po prostu dumna. Cała fabuła została przemyślana i znalazła uznanie u innych, ale najwyraźniej ja nie jestem gotowa na taki krok. Czasami odnoszę wrażenie, że ta historia nie jest stracona i nadejdzie moment w moim życiu, kiedy zasiądę przez komputerem i napiszę ją w taki sposób, w jaki zawsze chciałam napisać powieść. Jednak ten dzień, póki co, nie nadszedł, a ja chcę się podzielić ze światem tym dwuletnim prologiem.
Jest to prolog, który wprowadza nas do świata seryjnego mordercy, który zabijał przede wszystkim z miłości i tęsknoty za tą jedyną kobietą, czyli tematyka pasująca do mnie i moich literackich zainteresowań. Nie jest już chyba tajemnicą (albo jest?), że moja praca licencjacka dotyczyła typów morderców i ich motywów postępowania (uwzględniające silnie wpływy kobiece), dlatego też powracam nieustanie myślami do tego projektu. Nie wiem, czy jest tu osoba, która zna twórczość Grangé, jednakże chciałabym zaznaczyć, że moja mroczna twórczość (a nie jest jej zbyt wiele) inspirowana jest przede wszystkim jego powieściami. I jak łatwo się domyślić, mój licencjat z literatury dotyczył jednej z jego książek (gorąco polecam Czarną linię tak na marginesie).
W temacie tego fragmentu (fragmenciku raczej) to chyba tyle. Gdyby pojawiły się jakiekolwiek pytania, wątpliwości czy cokolwiek innego, jestem do Waszej dyspozycji.
//
- Gdzie w tym harmonia, miłość, upragniony raj? A co jeżeli jestem zamknięty w kuli; kuli własnych marzeń i planów, których nie jestem w stanie zrealizować? Kocham, bo wydaje się, że tylko to jest w stanie wynieść mnie ponad to pospólsptwo, szary lud, nierozumiejący siły prawdziwej ofiary. Nic nie wiedzą, bo nie znają uczuć silniejszych niż nienawiść. Kim jestem pośród nich. Ach, tak, szaleńcem.
Clariette patrzyła z fascynacją na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę. Był piękny. Z jego niebieskich tęczówek wydobywał się płomień dobroci i szlachetności, magnetyzował ją swoim głębokim, złaknionym wpółczucia spojrzeniem. Po raz pierwszy w swoim życiu nie potrafiła zrozumieć, jak mogli kogoś takiego uważać za szaleńca. A przecież spotykała ich tak wielu; byli wszędzie, na każdym rogu, w każdym momencie jej absurdalnej egzystencji; byli właśnie tu - w jej głowie. Mężczyzna dalej kontynuował swój wywód, a ona patrzyła na niego zafascyznowana. W końcu skierował swoje spokojne spojrzenie w jej stronę, jak gdyby oczekiwał jakiejś odpowiedzi.
- Więc dlaczego cię tu zamknęli?
Westchnął głośno, przykładając dłoń do czoła.
- Bo takich jak ja zawsze mają za wariatów.
- Naprawdę je zabijałeś?
Zamknął powieki, wdychając suche, nieprzyjemne powietrze, które zatruwało tę niewielką salę, w której siedzieli. Clariette przysunęła się nieznacznie w jego stronę, wyczekując niecierpliwie na to, co za chwilę miał jej wyjawić.
- Oddawałem w ofierze. Miłość, jaka by nie była, zawsze wymaga ofiar. Życie bez ofiar jest niczym, musisz to zapamiętać. Kochałem je, a więc naturalne jest, że chciałem ofiarować, dać im to, na co zasługiwały - raj.
Clariette westchnęła cicho, nie mogąc wyjść z podziwu dla tego człowieka. Odnosiła wręcz wrażenie, że był on przpełniony tajemną wiedzą, do której nie miał dostępu nikt z dotychczas znanych jej ludzi. W jego ustach każde słowo brzmiało jak modlitwa; było tak delikatne, tak prawidzwe, że wymagało od niej ogromnego skupienia, by to zrozumieć i zapamiętać. Mogła spędzać tu każdą chwilę, patrzeć na jego przystojne oblicze i podziwiać dobroć wypływającą z ust. Nie znała go długo, zresztą w miejscu takim jak to nie przebywało zbyt wiele ludzi; a jeżeli tak było, to zawsze bardzo szybko znikali w niewyjaśnionych okolicznościach. W końcu wsparła swoją głowę na drobnych, bladych dłoniach, ponownie go podziwiając. Opowiadał jej o miłości, szczęściu, prawdziwym upojeniu namiętności. Był jej mistrzem. Nie zauważyła nawet, kiedy nagle u jej boku pojawiła się Mathilde. Jej surowy wzrok spoczął na ów dwójce, a potem silna dłoń zacisnęła się na ramieniu Clariette.
- Pora spać, musisz wziąć jeszcze leki. Pamiętaj, że to szpital psychiatryczny a nie dom kultury.
Dziewczyna skinęła głową, podnosząc się z chłodnej podłogi sali numer osiem. Jej opiekunka niemal zawsze przychodziła po nią tutaj, a potem dawała bezskuteczną naganę, by potem zamknąć w małym, bezdusznym pokoiku na końcu drugiego piętra.
- Dobranoc - uśmiechnęła się do mężczyzny, siedzącego wciąż na obdartej pufie w kącie pomieszczenia. On zaś odwzajemnił jej gest, by po chwili zastygnąc w bezruchu. Jego niebieskie oczy spoczęły na dywanie w jasne wzory, myśli z kolei pogalopowały w stronę tych ulotnych chwil, którymi obdarowywał swoje ukochane.
Ja tu nie w klimacie, ale wiem, kto by się świetnie w tym odnalazł ;> Tematy morderstw jakoś nigdy mnie nie ciągnęły, jestem chyba jedną z nielicznych osób, która nie zaczytuje się w kryminałach (a te są podobno bardzo popularne). Ogólnie podziwiam, że w ogóle ktoś chce się takich tematów podejmować, ale właśnie - trzeba mieć wszystko zaplanowane od A do Z. Także jeśli masz dokładny plan, to dobrze to o Tobie świadczy :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, kiedy ludzie chwalą się, o czym pisali prace dyplomowe, to popadam w depresję, bo ja jestem straszną nudziarą XD
A co do samego prologu, to pacjent opowiadałby Clariette swoją historię? To mogłoby być całkiem fajne, takie poznawanie go z dwóch perspektyw. A na koniec - ciach! - zabija, znaczy składa w ofierze, Clariette!
Pozdrawiam! :)
Coz, trudno się dziwić, ze akurat ten ze swoich projektów uważasz za jeden z najlepszych. Jest z pewnością bardzo ambitny, trudny, ale jakże przy tym intrygujący i dający pole do popisu. Jestem niesamowicie ciekawa, czy we właściwym opowiadaniu morderca będzie opowiadał jej o swoich historiach, czy może beda dwie rownolegle toczące sie opowieści, a może półprostą cofniesz się z akcja? Nie wiem, która opcja jest lepsza-pierwsza czy druga-ale wietrze tu ogromny potencjał. A skoro piszesz do wlasnie Ty, to można sie spodziewać wielu opisów uczuć, refleksji, psychologii. A wiec wszystko, czego bym chciała. Bardzo Libię kryminały, ale przerażająca wkekszosc jest pisana ze strony policjanta, detektywa, czasem nękanej ofiary. Dlatego mam zamiar nie tylko pozostać tutaj, oczywiscie, ale i siegnąć do polecaneh przez Ciebie pozycji. Mam ogromną nadzieje, że będziesz publikować tę historię. Condawiramurs
OdpowiedzUsuńCoooooooo...czy ja mogę być już zakochana w tym pomyślę? Jesteś cudowna. Matko, psychiatryki...psychiczni ludzie (chociaż na żywo ich nienawidzę, zwłaszcza tych, co nie chcą się leczyć) w Twojej wersji. Ja tutaj umrę i będziesz miała mnie na sumieniu. Będziesz musiała tutaj pisać często, bo będę Cię poganiać. A tak z sensem...serio, to jest naprawdę rewelacyjny pomysł. Taki...dojrzały. Dziewczyno, weź go gdzieś ukryj, napisz do końca i wydaj. <3
OdpowiedzUsuńOkej, a na koniec dodaj: "Dla Natalii, za suszenie łba". Nara, nie dziękuj za sławę. :D:D
Adios ;3
O, rany, rety! To się zapowiada naprawdę przewspaniale. Wcale się nie dziwię, że jesteś z tego pomysłu dumna. Yeeez, psychiczny morderca, to jest to! Tak bardzo lubię kryminały i generalnie jednym z moich super planów było kiedyś zostanie „świetnym detektywem”, (ewentualnie psychiatrą xd), także mam nadzieję, że będziesz tę historię dalej pisać, w końcu ją w całości opublikujesz (albo i wydasz), bo ona zdaje się niezwykle wpasowywać w moje preferencje :D Swoją drogą, to wszystko ukazane jakby z perspektywy/opowieści samego sprawcy może być naprawdę niezwykłym rozwiązaniem. Jak się do tego doda tę Twoją niebywałą zdolność do gromadzenia przeróżnych, czasem skrajnych emocji, w poszczególnych linijkach tekstów, to ja aż podskakuję niecierpliwie na krześle. Błagam, błagam o więcej :D
OdpowiedzUsuń